14 Nawiedzonych Nocy
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Mistrz Gry

Czw 2 Maj - 0:27
14 Nawiedzonych Nocy Conjuringhouse

Była godzina dziewiąta rano w poniedziałek. Dwa czarne wany podjechały pod dom Howensów przywożąc na miejsce siedmioro uczestników programu. Dom otaczał prawie trzymetrowy, kamienny mur, przez który nie byliście w stanie niczego dostrzec.
- Postawiliśmy ten mur specjalnie na potrzeby programu! - powiedział z uśmiechem Charlie Benett, niemal dumnie, jakby dokonał czegoś niesamowitego, producent stacji telewizyjnej TTV. Był to dość niski mężczyzna, nieco przysadzisty o grubym wąsie, którego moda przeminęła chyba z dziesięć lat temu. Był lipiec, temperatura pomimo porannej pory zaczynała doskwierać. Było chyba z trzydzieści stopni w cieniu, a przecież nie było nawet południa.
- Przez czternaście dni będziecie odcięci zupełnie od świata. Zero kontaktu z rodzinami, przyjaciółmi, z nami. W zamrażalce i lodówce macie zapasy jedzenia na czternaście dni, a woda w kranie jest zdatna do picia. To co? - klasnął w dłonie, uśmiechając się promiennie spoglądając na każdego z was po kolei.
- To do zobaczenia! - pomachał wam, kiedy przekraczaliście metalowe drzwi, które bardziej przypominały zabezpieczenie, jakie stosuje się przy różnego rodzaju sejfach, aniżeli domach. Z drugiej strony ich grubość i ciche skrzypnięcie, gdy zamykały się za wami dodawały jedynie klimatu. Po chwili mogliście usłyszeć metalowy odgłos łańcucha, a na koniec pstryknięcie kłódki.
Staliście w siódemkę przed staro wyglądającym domem, w którym już na pierwszy rzut oka nikt nie mieszkał od paru dobrych lat. Trawa dookoła sięgała niemalże łydek i jeżeli kiedykolwiek była tutaj jakaś ścieżka - już dawno zniknęła pod naporem chwastów i gąszczy. Ciemna cegła domu straszyła wyblakłym kolorem, a w wielu miejscach odpadał tynk, z kolei na dachu mogliście dostrzec brak paru dachówek. Do starych, odrapanych i drewnianych drzwi prowadziły trzy schodki zbudowane z drewna, a każdy stawiany krok na nich niósł ze sobą dziwnie brzmiące skrzypienia, jakby w każdej chwili miały się zarwać.
Po wejściu do domu od razu w wasze nozdrza uderzył zapach stęchlizny oraz gęsty zaduch. Brudne i zakurzone podłogi od lat nie widziały szczotki i mydła, tak samo ściany, w których rogach znajdowały się grube pajęczyny. Tapety w blade kwiaty w wielu miejscach odpadały grubymi warstwami, a wszystko dookoła, zaiste, wyglądało gorzej od przysłowiowych "spartańskich warunków". A wy mieliście tu spędzić czternaście długich dni i nocy.

-------

Mapy:
Spoiler:

- Termin na odpisy: 04.05 23:59
Nie obowiązują kolejki. Możecie pisać ile potrzebujecie. Jeżeli będziecie potrzebowali interwencji MG przed upływem terminu - oznaczcie mnie.

Z niektórymi z was mogę czasami prowadzić mini fabułę na pw, by nie psuć rozrywki innym.


@Ejiri Carei @Hasegawa Izaya @Yakushimaru Seiya @Shiba Ookami @Warui Shin'ya @Isei Yoshiro @Saga-Genji Momoka
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Itou Alaesha and Saga-Genji Momoka szaleją za tym postem.

Isei Yoshiro

Pią 3 Maj - 0:05
To już dziś. Razem z szóstką pozostałych uczestników Yoshiro właśnie przekraczał solidną bramę w wysokim, kamiennym murze. Nareszcie! Od momentu, gdy tylko złożył swój podpis pod umową ze stacją telewizyjną, nie mógł doczekać się rozpoczęcia nagrywania. W końcu miał okazję wziąć udział w czymś ciekawym, w przygodzie, która dostarczy mu dreszczyku emocji, za którym tak tęsknił. Choć w zasadzie tęsknić za nim nie powinien — jego marzenie o zostaniu strażakiem nigdy się nie ziściło. Poważna kontuzja, zerwanie więzadła krzyżowego, dosłownie „pokrzyżowała” jego życiowe plany. Wszystko, za co zabierał się Isei, robił z największą pasją i zaangażowaniem, tym razem szkodząc samemu sobie nadmiernym treningiem tuż przed egzaminem. 
Skierował więc swoje losy w innym kierunku, wykorzystując zamiłowanie do historii. Jego konik, nie wiadomo kiedy, stał się pełnowymiarowym wierzchowcem, którym ruszył galopem przez życie z nie mniejszym zapałem, niż do wcześniejszych treningów. Mimo to jakaś podskórna chęć bycia aktywnym, a nawet realizacji wielkich czynów i pomocy innym nigdy go nie opuściła. Rekompensował to sobie półamatorskim uprawianiem sportu, co jednak nie było do końca wystarczające. Tym samym wzięcie udziału w programie było dla Yoshiro jak szklanka chłodnej wody w gorący dzień. Jakby też nie patrzeć, pensja nauczyciela akademickiego zawsze mogłaby być nieco wyższa, więc możliwość wygranej była dodatkowym atutem. 

Nie stresował się wcale, ponieważ nie wierzył w to, że dom mógł być nawiedzony. Cóż by miało to w zasadzie znaczyć? Jako historyk uczył się o różnych cywilizacjach, kulturach i wierzeniach. Poznał dziesiątki opcji na życie pozagrobowe — niektórych podobnych do siebie i ewidentnie czerpiących od innych religii oraz tych nieco bardziej wymyślnych. Skoro więc nie istniała jedna opcja, nie wierzył, aby którakolwiek była czymkolwiek więcej ponad ludzką wyobraźnią i gorącymi pragnieniami pokładanymi w bóstwach. Niemniej, dzięki swoim studiom, dysponował szeroką wiedzą na temat różnorakiej demonologii. Sądził, że wiedza o historii społeczeństw oraz ich wierzeniach wiele mówiła o teraźniejszości, a nawet przyszłości, która mogła kształtować się na ich kulturowej podstawie. Nie warto było jej więc lekceważyć. 

Isei spodziewał się od pobytu w „nawiedzonym domu” niezłych emocji, jakie z pewnością mieli zamiar im zaserwować twórcy programu. Domyślał się, że będzie się tutaj dużo działo, nie należało jedynie tracić zimnej krwi. Oraz dobrego humoru, którego jednak Yoshiro w zasadzie nigdy nie brakowało. 

Ciężka brama została za nimi zamknięta, a szczęk kłódki i łańcucha sprawił, że jedynie uśmiechnął się pod nosem. W zasadzie to całkiem dobrze, że twórcy starali się od samego początku dać im odczuć odpowiedni klimat. Dom, choć był niezwykle zniszczony, wyglądał całkiem imponująco. Naprawdę upiornie, co Isei uznał za dodatkowy plus. 
Trawa za ogrodzeniem była wysoka, porośnięta chwastami i pokrzywami. Yoshiro przygotował się do programu z należytą starannością, więc nie zabrakło na jego nogach wysokich, wojskowych butów oraz porządnego plecaka z najpotrzebniejszymi rzeczami. Widząc jakąś niepewność w grupie, a szczególnie u jednej czarnowłosej damy przed wślizgnięciem się między pokrywy, wyszedł naprzeciw, rzucając przez ramię tylko dwa słowa.
Utoruję ścieżkę. 

Wnętrze domu rzeczywiście zaskoczyło go swoją surowością. Cóż, czekały ich tutaj spartańskie warunki. Choć najbardziej zdziwiła go chyba jednak informacja, że cała potrzebna im żywność znajdowała się w zamrażarkach, jakby puszki i słoiki nie były równie dobrą opcją na przechowywanie żywności. Być może to kolejny element gry, który miał wzbudzić w nich nieco czujności i niepewności?
 Po szybkich oględzinach wybrał pokój oznaczony numerem 3 na parterze i zajął go, rzucając plecak na niezbyt solidną pryczę. Po chwili wyszedł z pomieszczenia, udając się do kręcących się po jadalni uczestników. 
Ale bajzel! — Powiedział zupełnie na głos, jednak bardziej do siebie niż do kogokolwiek konkretnego. — Rozumiem, że mamy tutaj po prostu „przeżyć” i nie mamy niczego specjalnego do roboty? Nie wiem, jak wy, ale poszukam czegoś, żeby sprzątnąć chociaż te pajęczyny i kurz z jadalni. Ktoś idzie ze mną?

@Ejiri Carei  @Hasegawa Izaya  @Yakushimaru Seiya  @Shiba Ookami  @Warui Shin'ya  @Saga-Genji Momoka


Ostatnio zmieniony przez Isei Yoshiro dnia Nie 5 Maj - 17:25, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Poprawka numeru pokoju)
Isei Yoshiro

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Yakushimaru Seiya, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Saga-Genji Momoka szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

Pią 3 Maj - 13:35
Z nieukrywanym zainteresowaniem słuchała słów Benetta, jakby między wyrazami, mogła uchwycić kryjące się podpowiedzi. Uśmiech, jaki jawił się na męskiej twarzy, chociaż wydawał się przyjazny, dla Carei przypominał pułapkę. Tę, na jaką ona i pozostali uczestnicy mieli się być może nabrać. I mimo nieufności, doskonale wiedziała, ze decydowała się na wszystko świadomie. Czując - swoją szansę. Nie miała nic do stracenia, zaszkodzić bardziej nie mogło, a mogło odmienić jej los. Największą niepewnością dzieliła wspomnienie ostrzeżenia dziadków. Trzymał się ich zabobon, dbali o rzeczy, które przecież współcześnie powinny były zostać wyśmiane. Ale, szanowała i kochała z całego serca opiekunów, którzy z niepokojem próbowali odwieść ją od pomysłu uczestnictwa w tak niecodziennej formie reality show. A jednak - była tu.
Jeszcze, gdy producent mówił, Ejiri pozwoliła sobie na obserwację pozostałych uczestników. Oprócz niej, była jeszcze tylko jedna, w dodatku śliczna kobieta (Momoka) i to w niej upatrywała przyszłego oparcia. Wydawała się też być w podobny do niej wieku. Wypracowana nieufność do męskiego światka, w relacjach prywatnych, potrafiła jednak odsunąć  będąc na planie. Tu - jeśli się nie myliła, na podobnym się znajdowali. Musiała odegrać swoją rolę. Szkoda, że nikt nie opowiedział, kim miała być tutaj. Odkryć miała sama. Towarzyszący im mężczyźni, przypominali sylwetki wyrwane z zupełnie innych rzeczywistości. Jeden z nich, białowłosy, zapewne najstarszy mężczyzna (Shiba), górował wielkością nad każdym, nie brakowało chyba mu tak wiele, by wyrównać do wysokości postawionego wokół domu muru, tego samego, z którego realizatorzy byli wyraźnie dumni. Był ktoś o włosach powleczonych ogniem (Warui) i źrenicach złotych, jakby ktoś wylał tam roztopiony metal. Przyciągały uwagę. Przystojny. Pomyślała przelotnie, z umykającym z malowanych czerwienią warg rozbawianiem. Wzrok ulokowała na prawdopodobnie najbardziej żywotnej z ich towarzystwa postaci (Isei). Czarnowłosy spoglądał na wszystko jakoś pogodnie, z czarująco fascynującym uśmiechem, zupełnie jakby nie przejmował się potencjalną obecnością duchów. Czym mógł się zajmować?
Z zaciekawieniem utrzymała uwagę na sylwetce mężczyzny, który równie dobrze mógłby wyjść prosto z magazynów modowych (Seyia). Wysoki, umięśniony. Gorący. Biła od niego jakaś zadziorna pewność. Mogła się mylić, ale coś podpowiadała, że w innych warunkach, byłby naprawdę dobrym towarzyszem do wszystkiego. Ostatni z obserwowanych (Izaya), przypominał jej trochę kota. Z roztrzepaną fryzurą, zza szkieł - mógł uchodzić za inteligenta. Ale miała świadomość, jak łatwo było ulegać pozorom. Niezależnie od wrażeń, przez najbliższe dwa tygodnie - to z zebranymi miała spędzać czas.
Okolica wokół opuszczonego domu - pasowała do opisu, o jakim słyszała. Kwiecista sukienka, dopasowana w talii, sięgająca łydek i botki na obcasie - nie nadawały się do większych wojaży. Ale - chciała zacząć - z wrażeniem. Niewiele robiąc sobie z ewentualnych przytyków. Przebrać się miała niedługo potem. Z pomocą, przyszedł pan czarujący, nie protestując, gdy zaoferował torowanie drogi - Śmiało - odezwała się lekko, z filuternym przechyleniem głowy i uchwyceniem kilku splatanych w luźny warkocz włosów. Idąc do środka, wstrzymała krok, by znaleźć się obok Momoki - Nie wiem, jak Ty... ale wolałabym nie być sama w pokoju - odezwała się ciszej, łagodnie, nie chcąc pomysłem niepokoić pozostałych - Jeśli nie masz nic przeciw.. - urwała, gdy wkraczali do zimnego w posadach budynku. naprawdę niewiele było na miejscu. A zalatująca zewsząd stęchlizna, w pierwszym odruchu, załzawiła oczy - Czy jest jakaś zasada... że nie można zajmować jednego pokoju w więcej jak jedna osoba?- zapytała na głos, rozglądając się po zebranych - można ewentualnie przenieść ...pryczę - dodała, po pierwszym, przelotnym zapoznaniem się z rozmieszczeniem pomieszczeń - Nie chcę być sama - dodała  znowu ciszej, z kiełkującym zawstydzeniem, który różem zalewał jasne policzki. Nie patrzyła właściwie na nikogo, ale miała świadomość, jak niejednoznacznie zabrzmieć mogły jej słowa. Krok, ponownie przysunęła do drugiej dziewczyny. Może i w duchy nie wierzyła. Ale tajemnice wciąż potrafiły być straszne. Tak, jak historia wydarzeń, jaka miała tu miejsce. Babcia mawiała, że przeszłość naznacza miejsca. I czasem odzywa się - jak echo. Carei, nie wiedziała tylko, że tym echem naprawdę mogłyby być duchy - Ja... chciałabym jeszcze się rozejrzeć - dreszcz przesunął się wzdłuż kręgosłupa - i zapewne przebrała - mówiło spojrzenie, zalane ciemnością kawy. Jeśli, tylko ktoś chciałby się bliżej przyjrzeć.

@Warui Shin'ya  @Hasegawa Izaya  @Isei Yoshiro  @Shiba Ookami  @Yakushimaru Seiya  @Saga-Genji Momoka


14 Nawiedzonych Nocy 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Yakushimaru Seiya, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi, Saga-Genji Momoka and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Yakushimaru Seiya

Pią 3 Maj - 23:35
No i zajebiście – tyle miał do powiedzenia w kwestii odcięcia od rodziny i reszty świata. Komentarz, choć mrukliwy, miał szansę dotrzeć do uszu uczestników, którzy znajdowali się bliżej niego. Seiya nie miałby nic przeciwko temu, gdyby było ich mniej, biorąc pod uwagę, że mieli tu spędzić bite czternaście dni. Na razie jednak jego głowa była zajęta tym, że było w kurwę gorąco. Czarne ubrania wcale nie ułatwiały mu znoszenia skwaru, nawet jeśli miał na sobie luźny tank top. Gdy spojrzenie dwubarwnych tęczówek pomknęło ku górze, by ocenić wysokość wspomnianego przez prezentera muru, dłonią osłonił oczy przed rażącym słońcem, tworząc z niej prowizoryczny daszek. Zaraz po tym przyjrzał się nietypowej bramie, której widok jasno sugerował, że nie było szansy na to, że wydostaną się stąd, gdy zabawa znudzi im się wcześniej. Mieli przed sobą czternaście długich dni i nocy.
  W brudnym, zatęchłym domu.
  Yakushimaru zatrzymał się u progu, na moment blokując przejście kilku innym osobom, gdy wszedł po schodkach zaraz za czarnowłosym chłopakiem i drobną dziewczyną. Rozejrzał się po wnętrzu z wyraźnym dystansem, bo uderzający zaduch zachęcał raczej do pozostania na zewnątrz i przeczekania w cieniu. Trudno było powiedzieć, czy atmosfera w starym domu była wynikiem upalnego dnia, czy może ponurej przeszłości starego budynku. Wierzono przecież, że miejsca, w których doszło do tragedii, potrafiły odznaczać się specyficzną aurą, której być może właśnie doświadczał, ale był przekonany, że to zasługa tej jebanej pogody.
  — Ja jebię. Oby ta woda pitna nie była żadnym scamem — rzucił mimowolnie, nie będąc już aż tak przekonanym, czy przypadkiem nie zostali zrobieni w chuja. Nic w środku nie wskazywało na to, by ktoś pokusił się o remont tego miejsca. Dom wyglądał dość stereotypowo, jeśli chodzi o klimat horrorów, więc oczami wyobraźni już widział brązową wodę, która sączyła się z zardzewiałego rurociągu. Koleś z wąsem, który zaanonsował całe to wydarzenie, nie wyglądał zresztą na przekonującego, ale w gruncie rzeczy upał był jedynym powodem do narzekania – ponure wnętrze wzbudzało podskórną ekscytację, która tysiącami drobnych igiełek wspięła się na kark chłopaka. Nie był przygotowany na aż tak kiepskie warunki i potencjalny survival, ale z drugiej strony było to ciekawą odskocznią od codzienności.
  Wszedłszy do domu, dla pewności podważył palcem wskazującym włącznik światła. Słońce z trudem wpadało do środka przez zakurzone okna, więc światło starej żarówki miało szansę dość mocno rozlać się z swoim toksycznie pomarańczowym blaskiem po jadalni. W naturalnym odruchu wolał upewnić się, że nie próbowano zafundować im powolnej śmierci z głodu.
  — Nie przypominam sobie, żeby mówili coś więcej o zasadach, ale może mam kurwa jakiś naturalny filtr na nie — rzucił w stronę dziewczyny (Carei), odruchowo odwracając się ku niej i rzędowi drzwi, za którymi kryły się pokoje. Dopiero teraz przyjrzał jej się uważniej, mało dyskretnie przesuwając po niej wzrokiem. — Ale jeśli potrzebujesz towarzystwa, I volunteer. Żaden duch się do ciebie nie zbliży — zakomunikował w dość bezpośredni sposób, wymownie uderzając pięścią o otwartą dłoń. Uniesiony w zadziornym uśmiechu kącik ust, który wyżłobił niewielki dołeczek w policzku Seiyi, świadczył o tym, że propozycja – choć brzmiała tak, jakby tylko się z nią droczył – była jak najbardziej aktualna. Czarnowłosy nie miał żadnych oporów, by spędzić noc (lub kilka nocy) z kimś zupełnie obcym.
  Nie czekał jednak na odpowiedź, zanim zajrzał do pokoju numer jeden. Musiał uznać go za strategiczne miejsce, bo od razu rzucił plecak na łóżko, z którego prawdopodobnie miał wstawać obolały. Nie spodziewał się, by organizatorzy zawracali sobie głowę jakością materaców.
  — Nie wiem czy to kurwa takie po prostu. Może ktoś padnie na zawał, jeśli któryś z Howensów wyskoczy mu na mordę — stwierdził, wzruszając ramionami. — I co? Myślisz, że specjalnie nie ogarnęli tego syfu, bo uznali, że będziemy się tutaj tak zajebiście nudzić? Wow. Lepiej bym tego nie wymyślił — sarknął najwidoczniej mało zainteresowany perspektywą sprzątania. Był w tym raczej kiepski – za to całkiem nieźle odnajdywał się w panującym dookoła chaosie.
  Przeszedł przez jadalnię, by zajrzeć do zaciemnionej spiżarni. Zmarszczył brwi najwyraźniej niezbyt zachwycony tym, że zapasy, które im zostawiono, nie wyglądały zbyt imponująco.
  — Zastanawia mnie, na jakiej podstawie ma nam to wystarczyć na dwa tygodnie. Upchnęli tam jakąś jebaną dietę pudełkową? — Podszedł bliżej jednej z lodówek i zajrzał do środka, przykucnąwszy obok. Przesunął wzrokiem po jej zawartości i przy okazji odetchnął z ulgą, gdy przyjemny chłód rozlał się po jego twarzy.

@Isei Yoshiro  @Warui Shin'ya  @Ejiri Carei  @Hasegawa Izaya  @Saga-Genji Momoka  @Shiba Ookami  @Mistrz Gry
Yakushimaru Seiya

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Matsumoto Hiroshi, Saga-Genji Momoka and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Hasegawa Izaya

Sob 4 Maj - 2:21
  Dobra, lepsze są dwa tygodnie niż okrągły miesiąc w zamknięciu. Izi i tak średnio leżała długość trwania całego programu. Nie, żeby był jakoś przesadnie rodzinny... Ale brak internetu? Auć. To akurat zabolało. Sama "posiadłość" nie była dodatkowo zachęcająca. Podpisując papiery wyobrażał sobie kompletnie coś innego. Jakaś giga-zajebista chata w której będzie mógł zarywać do gorących mamusiek w swojej okolicy! O! Dokładnie coś takiego. No, a dodatkowy rozgłos to byłby tylko miły dodatek. Cóż, oczekiwania, a rzeczywistość to dwie różne rzeczy.
  Na start należało się rozeznać w terenie. Na spokojnie, z odpowiednim dystansem, zanim ewentualnie wprowadzi chaos między uczestników. Sam czuł się dość pewnie przed kamerami i nie miał problemu, aby zrobić coś totalnie głupiego, co losowego człowieka mogłoby to wprowadzić w zakłopotanie. Nawet jeśli miałby po samym programie dostać po nosie? A co to zmienia? Rozgłos, to rozgłos. Nieważne jak mówią, ważne, żeby mówili.
  Z uśmiechem świadczącym o pewności siebie powoli zaczął sam sobie oceniać uczestników. Od razu upatrzył dwie śliczne dziewczyny (Ejiri & Momoka), które z pewnością mógłby zaprosić na kolację, gdyby nie okoliczności. Wielki chłop - taki dziadzia (Shiba) - w mniemaniu Izayi od razu mógł wzbudzić respekt nie jednej osoby. Zwrócił także uwagę na rudzielca. Na sam jego widok do głowy wpełzło Hasegawie milion kawałów o rudych. Co, jak co, buźkę ładną ma, ale... Rudy. Ha, ha, bo wiecie? Czego rudy nie ma na imprezie? Zaproszenia! A jeszcze przed przyjazdem obiecywał sobie, że będzie dla wszystkich życzliwy. No, zobaczy się jak to z tym wszystkim wyjdzie. Poza nimi byli jeszcze dwaj atrakcyjni mężczyźni. Akurat jak na nich przeskoczył wzrokiem ściągnął okulary, aby je przetrzeć skrawkiem koszulki. Może i to lepiej, bo jeszcze by się zakochał.
  Jednak to, co było na zewnątrz dobrze odzwierciedlało to co jest w środku. Paskudna rudera. Izaya w tej chwili z chęcią cofnąłby się w czasie, aby tylko nie podpisać umowy i zostać w domu przed komputerkiem. Już widział, że ludzie pchają się do pokoi, zajmują co chcą. Niby lepiej jest mieć pokój na dole, niż na górze. W końcu, bliżej wyjścia w razie jakiejś katastrofy. Z piętra teoretycznie można jeszcze wyskoczyć przez okno, ale może się to skończyć złamaną ręką. No nic.
  Idąc śladem wysokiego chłopaka - zajął kolejny, drugi pokój, który z nim sąsiaduje. Może się zakolegują, może nie. Swoją torbę rzucił na stolik i wyszedł z pokoju. Trzeba jeszcze kuchnię sprawdzić, czy tam karaluchy nie łażą jak wściekłe... A, może jest też coś przy okazji w lodówce.
  Jak pomyślał - tak zrobił. A poznanie kogoś? To pewne, że ktoś sam kiedyś podejdzie. Wystarczy odrobina cierpliwości. Jak nie, to się komuś narzuci. Bez problemu.

@Shiba Ookami @Saga-Genji Momoka @Ejiri Carei @Yakushimaru Seiya @Isei Yoshiro @Warui Shin'ya @Mistrz Gry
Hasegawa Izaya

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Yakushimaru Seiya, Matsumoto Hiroshi, Saga-Genji Momoka and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Sob 4 Maj - 20:03
Chyba przysnął, bo ostatnie co pamiętał, to widok rozmytego prędkością krajobrazu, a zaraz potem nagle puste wnętrze. Kiedy gwałtownie zamrugał, wszyscy wyszli już z vana i tylko jego ktoś poklepywał po wyciągniętej, wyprostowanej w kolanie nodze. Prezenter? Inny uczestnik? Nie był pewien, bo jeszcze wyładowując swoje rozmemłane cielsko z pojazdu, przecierał oczy, starając się pozbyć kującego pod powiekami zmęczenia. Suchy piach pod podeszwą sportowego buta wydawał charakterystyczne chrupanie, które jak trzaski łamanych kostek towarzyszyły mu przy stawianiu kroków. Dopiero wchodząc na tereny posesji akompaniament przeszedł wzbogacenie - szelest ocierających się o spodnie liści i łodyg nieskoszonych traw i wszechobecnych, dzikorosnących kwiatów. Zaszklone od niewyspania spojrzenie sondowało teren w dalszym półśnie. Wiedział, że nie powinien tracić czujności; bo nie pozna ani reszty szczęśliwców, ani nawet dokładnych zasad. Ciężko było mu jednak wstać na to wydarzenie, gdy pracował do późnych nocnych godzin. Był niemal pewien, że ktokolwiek zerknął w jego kierunku, domyślał się, że miał za sobą trudny dzień. Nawet wyglądał jakby wpakował się do samochodu po natłoku odhaczania jakichś wybitnie ważnych i niecierpiących zwłoki sprawunków. Spodnie, nieco ubrudzone na nogawce, świadczyły o tym, że musiał skrócić drogę przecinając mniej uczęszczane tereny; czapka naciągnięta na skronie rzucała wprawdzie cień na jego oblicze, ale ilekroć słońce odganiało tę zasłonę, uwydatniały się podbite, fioletowe okręgi pod złotymi ślepiami. Już na początku drogi ściągnął z ramion kurtkę, którą teraz dzierżył w zabandażowanej dłoni, trzymając ją w garści jak niesfornego szczeniaka. Nie musiał zresztą wcale zakrywać ust podczas (ewidentnego) ziewania, bo twarz od nosa po szczękę przysłaniała czarna maseczka. Kiedy nieoczekiwanie kichnął, lekko uginając kark, było pewnym, dlaczego ją nosił - przeziębienie w środku upalnego lata to ironia sama w sobie.

Ale może nie większa niż to, co miało się tu wydarzyć.

Powoli zaczynał przyswajać bodźce z zewnątrz. Przez błonę nałożoną na uszy przebił się ton prezentera; znaczenia słów umykały i tylko część z nich przeszła filtr wyczerpania. Jego większą uwagę zwracał jednak aktywny chłopak (@Isei Yoshiro), na którym od razu odnalazły swoje miejsce wąskie źrenice. Ten nadmiar energii udzielił się i jemu - przynajmniej w pewnym stopniu. Dotknął wtedy palcami miejsca tuż za uchem, wyczuwając pod opuszkami niedawno przystrzyżone włosy, jakby w ogóle miał się przed kimkolwiek dobrze prezentować. Myśl, że będzie oglądany z perspektywy wielu zamontowanych w budynku kamer nie była jego życzeniem prezentowym pod choinkę, ale nie sprawiał także wrażenia przesadnie skrępowanego. Mimo tego w towarzystwie kogoś o tak wysokim standardzie pozytywnych fluidów zaczynał się czuć jak zastały mechanizm. Tyle dobrze, że teraz, kiedy puszczały pierwsze sznury senności, mógł z większą werwą rozejrzeć się dookoła, ostatecznie odnajdując dwie kobiece postacie (@Saga-Genji Momoka, @Ejiri Carei). Uniósł wolną dłoń na wysokość swoich barków, kiedy przypadkiem skonfrontował spojrzenia z - najwidoczniej jak on - oglądającą uczestników dziewczyną z długim warkoczem. Ten niemy gest przywitania utrwalił lekkim przymrużeniem oczu - dało się domyślić, że pod maseczką wykwitł rozbawiony uśmiech. Mina mu już jednak zrzedła, kiedy raptem kilka minut później wchodził do budynku.

Nie sypiał może przy zapalonym świetle, ale dom napawał go wrażeniem ambiwalentności. Niby wiadomo, że stał opuszczony, a jednak mieścił wewnątrz jakąś trwałą obecność. Na zewnątrz było gorąco, wewnątrz temperatura spadła o kilka stopni i naraz przed oczami stanęły mu wszystkie krypty i stare cmentarzyska. Niby otrzepaniem spodni z kurzu zatuszował wzbierającą niepewność. Plus był taki, że dosłownie wszystko wołało o uwagę; choćby nagły ruch z jego prawej strony, od którego musiał zadrzeć brodę. Nigdy nie uważał się za przesadnie niskiego, ale w konfrontacji z jednym z zawodników (@Shiba Ookami) poczuł się całkiem gówniarsko.

Miał raptem dwadzieścia trzy lata, ale tylko ten olbrzym zawyżał wiek. Reszta musiała znajdować się gdzieś na równi z nim, co całkiem rozluźniało atmosferę. Rzucając kurtkę na oparcie pierwszego lepszego krzesła w jadalni, miał zamiar rozejrzeć się po budynku, ale zatrzymało go pytanie czarnowłosej. Czy raczej odpowiedź od chłopaka (@Yakushimaru Seiya), na którego ton mięśnie mimowolnie się napięły.

- Żaden duch się do ciebie nie zbliży.

Parsknął, podskórnie czując, że coś się w nim uaktywnia. Zanim mógł się powstrzymać, organizm już zadziałał. Doświadczył tylko tego, jak tkanki się naprężają, gotowe do bitki, bo to ciągłe kurwa, kurwa, kurwa brzmiało tak pretensjonalnie. I agresywnie.

Powstrzymał się z jakiegoś niezrozumiałego nawet dla siebie powodu. Może chodziło o to, że program trwał raptem dziesięć minut, a on już zdążył się wkurzyć.

A może jego koncentrację odciągnęło pytanie Tego Pozytywnego Typa.

- Ktoś idzie ze mną?

- My sprawdzimy górę - zakomunikował, zarzucając nieoczekiwanie ramię na kark chłopaka w okularach (@Hasegawa Izaya) i zgarniając go do siebie, kiedy ten najwyraźniej szedł w już-określonym-dla-siebie-celu. - Co sześć par oczu to nie jedna. Może na piętrze będzie jakiś pokój na pseudostrych. Tam zawsze składują cały sprzęt do odsyfiania.

I jakby mimowolnie spojrzał w kierunku kurwa-przeklinającego, tylko samym wzrokiem (i uniesioną aluzyjnie brwią) podkreślając, żeby uważał, bo przypadkiem zawsze też może zostać sprzątnięty.  

ubranie (kurtka ściągnięta); na nogach sportowe obuwie; lewa dłoń zabandażowana; na szyi stary, podniszczony, nadpalony nieśmiertelnik;


従順な


Warui Shin'ya

Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi, Saga-Genji Momoka and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Yakushimaru Seiya gardzi postem aż przykro.

Saga-Genji Momoka

Sob 4 Maj - 23:41
Przez całą drogę do domu Howensów wpatrywała się w szybę wanu, jakby z nadzieją, że żaden z uczestników nie zauważy jej, jeśli nie złapie z nim kontaktu wzrokowego. W dłoniach kurczowo ściskała chusteczkę, którą co jakiś czas ścierała krople potu pojawiające się na jej czole. Nie była pewna, czy to przez ten upał, czy obecność pozostałych uczestników. Tak szczerze, wizja spędzenia czternastu dni z sześcioma innymi osobami wydawała się straszniejsza, niż spotkanie ze zjawą. W myślach wracała do wspomnień niezliczonych wątków na piwniczarskich forach o tematyce zjawisk paranormalnych. Wszystkie "co robić, czego nie robić", najczarniejsze scenariusze i opisy różnych duchów. Myślała o wszystkich możliwych sytuacjach, które mogą się zdarzyć, i o artykułach które mogłaby później napisać o studiach. Łatwiej było żyć tak wewnątrz swojej głowy, jakby starając się nie być w kontakcie z faktem, że będzie musiała to wszystko przeżyć osobiście, a nie jako postać w jednej z ulubionych gier z gatunku horror.
Gdy nadszedł czas opuszczenia samochodu, wysiadła jako ostatnia, trzymając się z tyłu grupy. Starała się nie wydawać z siebie żadnego dźwięku najdłużej jak to możliwe, zapominając że jej fioletowe włosy przyciągają uwagę pomimo upartych starań, aby być niezauważoną. Kiedy spędzasz całe dnie w pokoju, zapominasz jak to wszystko działa w prawdziwym świecie..
Słowa pana Benetta umknęły jej - ocknęła się z zamyślenia dopiero na dźwięk metalowych drzwi zatrzaskujących się za nimi. Dreszcz przeszedł jej ciało, gdy wsłuchiwała się w skowyt łańcucha. Zapach stęchlizny sprawił, że wcześniej wytarmoszoną już chusteczkę przyłożyła do nosa, krzywiąc się jednocześnie. Obiecała sobie w myślach, że po wyjściu stąd będzie już regularnie wynosić brudne naczynia z pokoju, aby nigdy nie doprowadzić go do stanu jak wewnątrz domu Howensów.. Kilka minut w środku, i już zapatruje się na zmianę! Niesamowite, może powinna częściej odwiedzać nawiedzone posesje..

Głos kobiety, która zatrzymała się obok niej sprawił, że podskoczyła w miejscu. Wlepiła w nią spojrzenie, które można tylko porównać do zagubionego szczenięcia widzącego człowieka po raz pierwszy. Po chwili przeniosła wzrok na pozostałych uczestników, w końcu uznając ich obecność.
- Cztery.. nie, pięć.. - pomyślała, licząc mężczyzn, z którymi przyszło im spędzić następne dwa tygodnie. Wróciła wzrokiem do Ejiri i uśmiechnęła się nieśmiało, powoli kiwając przytakująco głową na jej słowa. Nie była wcale niemową, aczkolwiek zmagała się w tej chwili z trudnością wydukania z siebie czegokolwiek, przytłoczona całą sytuacją. Nie miała jeszcze odwagi zawiesić wzroku na którymś z mężczyzn na dłużej, więc postanowiła trzymać się blisko dziewczyny, jakby z nadzieją, że będzie jej głosem w razie gdyby któryś z pozostałych uczestników zapytał ją o cokolwiek. Wyczekała chwili, w której Ejiri skupiła na niej uwagę chociaż przez moment, i wskazała palcem na schody prowadzące na pierwsze piętro.
- M-Może pokój na górze? - wyszeptała, przełykając przedtem ślinę głośniej, niż wypowiedziane słowa. Speszyła się i od razu zaklęła w myślach. Już wyobrażała sobie komentarze widzów pod filmikami z programu..

@ISEI YOSHIRO @EJIRI CAREI @YAKUSHIMARU SEIYA @HASEGAWA IZAYA @WARUI SHIN'YA @SHIBA OOKAMI


Ostatnio zmieniony przez Saga-Genji Momoka dnia Wto 7 Maj - 2:30, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : literówka qwq)



あなたのことは決して忘れない.
Saga-Genji Momoka

Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Yakushimaru Seiya, Mamoritai Akari, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Shiba Ookami

Nie 5 Maj - 2:13
Mur który prowadzący program im prezentował był całkiem spory, a jednak Shib czuł że gdyby się postarał, to mógłby przeskoczyć na jego drugą stronę. A z większą łatwością po prostu kogoś złapać i przez niego go przerzucić. Okolice domu były wyjątkowo zaniedbane, a środek dobił go jeszcze bardziej. Bardziej niż duchów obawiał się wszelkiego rodzaju grzyba czy innej zgnilizny jaka mogła czychać w domostwie. I tak. Bał się że podłoga sielsko pierdolnie pod jego ciężarem i wybije w podłodze dziurę będącą skrótem pomiędzy dwoma piętrami. No, ale mimo wszystko starał się być pozytywnej myśli. W końcu co może pójść nie tak w prawdopodobnie nawiedzonym przez grzyb domu?
Poza nim - z jego perspektywy - były tu same dzieciaki. Nie zabierał się też zbytnio za większą socjalizację. Rudy wziął i porwał jednego chłopaka na górę. Dziewczyny postanowiły się trzymać w miarę blisko siebie. On więc poszedł i rzucił swój plecak do pokoju numer siedem. Kiedy zszedł na dół, skierował się do kuchni by sprawdzić czy z kranu leci ciepła woda. Musiał się przekonać w końcu czy mieli ciepłą wodę. Jeśli nie... To zszedł do piwnicy gdzie zapewne znajdował się jakiś piec albo boiler. Bez ciepłej wody się nie obejdą, a ta szybko się nie nagrzewała. Więc jeśli włączy już teraz, to będą mieć ciepłą wodę na noc. A przy okazji może znajdzie w piwnicy jakieś słoiczki z przetworami? Hm?


#a2006d
Shiba Ookami

Warui Shin'ya, Mamoritai Akari, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Mistrz Gry

Wto 7 Maj - 23:29
Dom okazał się o wiele większy w środku, niż wydawał się z zewnątrz. Choć jego lata świetności już dawno przeminęły, dawniej z pewnością zachwycał każdego w sąsiedztwie, wywołując silne poczucie zazdrości. Z początku wszechobecny zapach stęchlizny dusił i drażnił, jednakże po jakimś czasie można było do niego przywyknąć. A przynajmniej nie zwracać większej uwagi. Deski pod stopami skrzypiały przy każdym kroku, przypominając o swej wiekowości, a być może nawet i kruchości. Drobinki kurzu lawirowały w promieniach słońca, które przedzierały się przez brudne szyby oraz dziury pomiędzy deskami. Pożółkłe tapety odchodziły płatami, odsłaniając surowe, nadgniłe drewno w wielu miejscach przeżute przez korniki. Gdzieniegdzie przebiegł pająk, pospiesznie chowając się w szczelinach domu, spłoszony nagłymi gośćmi.
Niemal w każdym rogu pokoju była przymocowana kamera z migającym czerwienią światłem, świadcząc o całodobowym nagrywaniu i śledzeniu waszych poczynań. I właściwie tylko to przypominało wam, że rzeczywiście bierzecie udział w reality show.

Seiya i Isei

Spiżarnia okazała się mała, acz mieściła w sobie dwie zamrażalki sporej wielkości. W każdej z nich mieliście pod dostatkiem hermetycznie zapakowanego mięsa, a w lodówce znalazły się takie produkty jak jajka, ser, wędliny, mleko czy masło. Oprócz tego na półkach wadliwej szafki odnaleźliście sporo konserw z fasolą, groszkiem oraz jakimś mięsem. Nie mogliście jednak doczytać z czego to było, gdyż etykieta była napisana cyrylicą, a same puszki wyglądały tak, jakby miały z sześćdziesiąt lat. Było nawet kilka pospolitych owoców jak jabłka i gruszki, oraz warzyw, choć tu zdecydowanie było skromnie - była jedynie kapusta, ziemniaki i parę marchewek. Przy dobrym rozporządzeniu spokojnie powinno wam wystarczyć jedzenia na dwa tygodnie. Bo przecież nie zostawiliby was na głodówkę, czyż nie?

Shiba

Po odkręceniu kurka krystaliczna woda zaczęła płynąć ciurkiem, co było plusem, biorąc pod uwagę obawy innych uczestników co do jakości cieczy. Z początku była lodowata, ale po chwili temperatura zaczęła się zmieniać, najpierw na letnią, potem cieplejszą. Najwyraźniej nie było obaw co do tego, że będziecie zmuszeni brać kąpiele w zimnej wodzie. Z drugiej strony budownictwo było stare, remontu zapewne nie uświadczyło od czasu domniemanej tragedii, jaka miała tu miejsce, a więc i zasady działania hydrauliki były przestarzałe. W skrócie: z pewnością ciepła woda była ograniczona, a stary bojler musiał być za nią odpowiedzialny. Im więcej ciepłej wody zużywaliście - tym dłużej musiała się od nowa nagrzewać.

Warui, Izaya, Ejiri i Momoka

Izaya, chcąc czy też nie, został wręcz zaciągnięty w kierunku schodów przez rudowłosego. Eksploracja czekała na was otworem. W wasze ślady ruszyły obie dziewczyny z zamiarem zajęcia pokoju. Schody z każdym krokiem trzeszczały, jakby w ostrzeżeniu, że wystarczy jeden nieumyślny krok by skończyć ze złamaną nogą.
Korytarz na pierwszym piętrze był długi, a podłoga była wyłożona dywanem, który pewnie lata temu prezentował sobą piękny, czerwony kolor o złotych szlaczkach, teraz wypłowiały, przypominający bardziej zaschnięte błoto. Znajdowało się tutaj sześć pomieszczeń, z czego cztery to były skromne pokoje o uchylonych drzwiach i jedna łazienka sporej wielkości. Na końcu korytarza dostrzegliście drzwi prowadzące do jeszcze jednego pokoju - jednakże ten był zamknięty i wymagał klucza, bądź umiejętności typowych dla włamywaczy.
Między pokojami cztery a pięć, w suficie dostrzegliście kwadratową klapę ze sznurkiem, z pewnością prowadzącą na strych. Niestety, sznurek był dość blisko sufitu, i z waszej czwórki tylko jedna osoba mogła doskoczyć, by go złapać i pociągnąć.

Warui: Rzuć na siłę, jeżeli chcesz spróbować otworzyć klapkę. Jeżeli uda ci się - otaguj mnie, to dam posta z opisem co widzicie na strychu.

----------------------

ZAPOMNIAŁAM WSPOMNIEĆ, a Waru mnie uświadomiła: Nagroda w programie to 100tys dolarów. Taka ciekawostka, dlaczego niektórzy z was mogą brać udział w programie D|

Termin: 10.05 godz. 23:59

Nie obowiązuje kolejka. Do końca terminu możecie pisać ile chcecie.
Jeżeli chcecie się rozejrzeć/więcej informacji - możecie mnie otagować.


@Ejiri Carei @Saga-Genji Momoka @Isei Yoshiro @Yakushimaru Seiya @Warui Shin'ya @Hasegawa Izaya @Shiba Ookami
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Hasegawa Izaya, Saga-Genji Momoka and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Isei Yoshiro

Sro 8 Maj - 10:08
Była z nich całkiem malownicza ekipa. Odróżniali się od siebie pod względem budowy ciała, i tym samym zapewne siły, a też powoli zaczynały zaznaczać się ich temperamenty i preferencje. Isei był coraz bardziej zadowolony z pobytu tutaj — wszystko układało się perfekcyjnie. Zróżnicowana drużyna gwarantuje mnogość umiejętności niezbędnych do przetrwania w trudnych warunkach, a różnice charakteru rozszerzą ich możliwości rozwiązywania ewentualnych problemów. 

Oczywiście, w takiej grupie mogły występować konflikty, aczkolwiek one były nieuniknione, jeśli wrzucić do jednego wora zupełnie nieznanych sobie ludzi i kazać im żyć pod jednym dachem. Yoshiro, mając doświadczenie w nauczaniu zarówno w szkole, jak i na uczelni jako doktorant, miał styczność z najróżniejszymi charakterami i postawami. Nie uważał, żeby czyjekolwiek poglądy i nastawienie były z góry złe — historia jako dziedzina nauki nauczyła go pokory i szacunku do różnic światopoglądowych i kulturowych. Niemniej, niektórych uczniów warto było popchnąć w odpowiednim kierunku. Lubił w swojej profesji elementy pracy pedagogicznej i dlatego podchodził do ludzi z zapałem. W końcu najbardziej uczony profesor mógł zniechęcić do swojego przedmiotu. Więc on przede wszystkim starał się wzbudzać przynajmniej zainteresowanie swoimi wykładami i pokazywać korzyści z przykładania się nie tyle do zajęć, co do odkrywania historii po swojemu. Aczkolwiek, nie każdemu dawało się pomóc. Tymi osobami się jednak nie przejmował, ponieważ same dbały o to, żeby szybko wylecieć z uczelni. Nie miał wpływu na ludzi, którzy sami lubili się eliminować. 

Grupa uczestników była dobrana wręcz pod linijkę, zaczynając od drobnych dziewcząt (@Ejiri Carei i  @Saga-Genji Momoka), które mogły stanowić nieocenioną pomoc w przypadku konieczności przeciskania się przez wąskie przestrzenie czy potrzeby wyciągnięcia na przykład klucza ze szczeliny szczupłą dłonią. Kobiety w grupie to też szansa na łagodzenie obyczajów i podtrzymanie relacji w grupie — w czym jednak Isei nie zamierzał pozostawiać ich samych. 

Chłopak w okularach (@Hasegawa Izaya) i o ognistych włosach (@Warui Shin'ya) wydawali mu się młodzi, a więc zapewne wystarczająco wytrzymali i elastyczni. Sam Yoshiro i charakterny czarnowłosy (@Yakushimaru Seiya) mogli zaoferować drużynie swoją siłę i zręczność, tymczasem ewidentnie najstarszy z nich, dorodny byk byłby (@Shiba Ookami) w stanie chyba nawet przerzucić kogoś przez płot. Taki wzrost i waga mogły być nieocenioną wartością, a być może nawet tarczą dla grupy. O innych umiejętnościach i cechach uczestników nie był jeszcze w stanie nic więcej powiedzieć, ale był przekonany o potencjalnej przydatności każdego z nich. Dodatkowo każda osoba mogła zabrać ze sobą dwa przedmioty. Dobrze byłoby się dowiedzieć, jakimi zasobami dysponowali, jednak warto było podejść do tego na spokojnie. Część osób, ta bardziej nieufna, mogłaby źle odebrać nagłą prośbę o przetrzepanie swoich plecaków, toreb i walizek. Miał nadzieję, że przynajmniej do wieczora organizatorzy zostawią ich w spokoju, pozwalając na przygotowanie przed wypuszczeniem na nich pierwszego straszydła. 

Isei wciąż rozglądał się, chłonął otoczenie i zbierał informacje. Dobry humor mu przecież nie wystarczy do wytrzymania w tej ruderze dwóch tygodni. Stał w jadalni wyprostowany, stabilnie na dwóch nogach, wspierając się dłońmi złożonymi w pięści poniżej talii. 

Zaczęły tworzyć się pierwsze grupki, co było dobrym znakiem. Z jego uczelnianych doświadczeń dostrzegł powtarzający się schemat, że relacje budowały się zazwyczaj powoli i pomiędzy jednostkami, przyłączając potem kolejne osoby. Dziewczęta wyraziły chęć sparowania się. Ta w kwiecistej sukience, przed którą utorował przejście do domu, wydawała się nieco bardziej śmiała, choć wciąż wyjątkowo ostrożna i uprzejma. Fiołkowe włosy tej drugiej były najbardziej kolorowym elementem znajdującym się w tym domu, przez co pomimo wyraźnej chęci zwiania na górę sprzed oczu większość uczestników, nie można było jej nie zauważyć. — Jeśli będziecie potrzebowały pomocy z przeniesieniem pryczy, to dajcie znać.Rzucił w kierunku dziewcząt, a sam przeszedł kilka kroków, zarówno w kierunku części kuchennej, jak i czarnowłosego. Idąc, uśmiechał się szeroko i de facto szczerze. Nie zatrzymując się, położył mu dłoń na ramieniu, by zaraz ją ściągnąć i przejść obok. — Widzę, że zostaniemy przyjaciółmi! — Zatrzymał się jeszcze na chwilę przed wejściem w zaułek aneksu kuchennego — choć ciężko było to rzeczywiście nazwać kuchnią. Rozglądał się, co najszybciej można by było sprzątnąć, aby dało to największy efekt i jeszcze przez chwilę nie chciał tracić kontaktu z pozostałymi, zanim rozpierzchną się po domostwie. 

Na jego pytanie konkretnej odpowiedzi udzielił chłopak w czapce, który w międzyczasie łypał groźnie na mężczyznę w tank topie. — Wielkie dzięki! — Uśmiechnął się kącikiem ust i kiwnął do niego z uznaniem, unosząc do góry gładko ogolony podbródek  w szybkim geście.

Białowłosy tur nic nie odpowiedział, jednak Isei miał wrażenie, że właśnie pomyślał o czymś ważnym i poszedł się rozejrzeć po piwnicy. Dobrze. 
Wszyscy zajęli się swoimi sprawami i jedynie on i czarnowłosy zostali na miejscu. Chłopak minął go i wszedł do spiżarni, co Isei również  zrobił w chwilę potem. Yoshiro uśmiechnął się w duchu — po oschłym i głośnym przywitaniu z jego strony, to właśnie on z nim został. 

Otworzył drugą lodówkę, gdzie znalazł świeżą żywność, na której widok rzeczywiście odetchnął z ulgą. Następnie podszedł do szafki, gdzie znalazł antycznie wyglądające konserwy. 
Masz rację, dużo tego nie ma. Jednak zobacz, nie jest źle. — Wskazał ramieniem na lodówkę i szafkę. — Te konserwy wyglądają na bardzo stare, ale założę się, że to tylko wymysł organizatorów i taka „charakteryzacja". Mimo wszystko przed użyciem jakiegokolwiek jedzenia z tych puszek, powinniśmy wcześniej dokładnie sprawdzać ich świeżość. Ostatnie czego nam potrzeba to pochorować się z powodu zatrucia. 

Isei pokręcił się jeszcze po pomieszczeniu, co zaowocowało znalezieniem miotły na długim drążku. Na teraz to w zupełności wystarczy. Chwycił ją i wrócił do jadalni. Kurz i pajęczyny były tak wszechogarniające, że trzeba je było potraktować z należytą siłą. Zgarnął grube, jednak stare i wyschnięte pajęczyny, sięgając bez problemu miotłą ku górze — najwyraźniej pająki od dawna nie miały co tutaj jeść. Stół wyglądał tak tragicznie, że nie warto było szukać żadnej ścierki. Również potraktował go miotłą, wzbudzając kłęby pyłu, który zanim opadł, mienił się w powietrzu.  Szczotką przetarł też zakurzone okna, dzięki czemu do środka dostało się odrobinę więcej światła. Następnie zaczął wymiatać cały zgromadzony na podłodze kurz, zmiatając go po prostu w kierunku wyjścia.

Zapomniałam wcześniej o ubraniu. Ubiór (podkoszulek biały, paski przy spodniach są spięte krótko i nie wiszą) Bluza (nie ma jej teraz na sobie, zostawił z plecakiem)

@Ejiri Carei  @Saga-Genji Momoka  @Warui Shin'ya  @Yakushimaru Seiya  @Hasegawa Izaya  @Shiba Ookami


Ostatnio zmieniony przez Isei Yoshiro dnia Sro 8 Maj - 10:19, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Dodanie opisu ubioru)
Isei Yoshiro

Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Yakushimaru Seiya, Mamoritai Akari, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Saga-Genji Momoka szaleją za tym postem.

Warui Shin'ya

Sro 8 Maj - 21:11
- Dzięki wielkie!

Do licha, czuł się jak idiota, bo na ten równie idiotyczny uśmiech sam się wyszczerzył, dopiero po przerwie zdecydowanie o jedno uderzenie serca za długiej uprzytamniając sobie, że powinien zacząć coś robić, zamiast stać na środku pomieszczenia, czekając cholera wie na co jeszcze.

Ruszył się więc, choć ciężko mówić o tym, że postanowił zaprowadzić nowego kolegę na górę. W gruncie rzeczy ramię, które opadło na kark Hasegawy, musiało ważyć tonę, a sam chwyt bardziej przypominał ścisk kogoś, kto pragnie go udusić, niż popchnąć ku wspólnej eksploracji. Intencje nie zahaczały jednak o żadne niecne cechy; rudowłosy wydawał się wyjątkowo podbudowany, kiedy wreszcie oprzytomniał z senności i mógł w pełni analizować nieznane otoczenie, widać więc było, że niestosowne użycie siły to efekt najwyżej roztargnienia.

Poza tym w niewyjaśniony sposób odczuł ulgę, że dziewczyny zaczęły wspinać się po stopniach, a on - wraz z zaadoptowanym znajomym - ruszył zaraz za nimi, pozostawiając obiekt nagłej irytacji na parterze (im bardziej oddalał się od przeklinacza, tym bardziej abstrakcyjne wydawało się uczucie gniewu, jakie targnęło za trzewia w momencie pierwszego bluźnięcia; z tyłu psychiki wytworzyła się już mimo tego pierwsza rysa na szufladce z zapisanymi wrażeniami wobec tego uczestnika).

Do rzeczywistości ściągnęły go dźwięki. W porównaniu do przodujących współzawodniczek, kroki podążających za nimi mężczyzn wywoływały więcej zamieszania; skrzypienie było głośniejsze, zwłaszcza pod dobre trzydzieści kilogramów cięższym Shinem, który mimowolnie zadarł głowę wyżej, jakby chciał zaznaczyć, że cała ta masa rozkłada się proporcjonalnie do wzrostu.

- Warui Shin'ya - odezwał się, kiedy ciężkie obuwie wpadło miękko w stary, wytarty dywan. Przedstawiając się, wreszcie zsunął rękę ze swojego towarzysza, obrzucając go przeciągłym spojrzeniem; coś na dnie jasnych oczu zamigotało, wychwytując słoneczne refleksy, przemknęło wzdłuż linii wodnej aż do kącika przymrużonych ślepi, gdzie zniknęło przy następnym ruchu głowy. Czymkolwiek było, uciekło bezpowrotnie, pozostawiając do wglądu wcześniejszą, rozbawioną nawierzchnię. - Skoro mamy spędzić ze sobą czternaście dni, to przynajmniej dobrze wiedzieć, kogo i jak wołać, kiedy któreś zatrzaśnie się w składziku. Widzicie to?

Palcem wskazał na klapę w suficie, już ruszając w tamtym kierunku. Przyciągany niepojętym zaintrygowaniem wyrzucił nadgarstek ponad głową, o kilkanaście centymetrów nie sięgając opuszkami zabandażowanej ręki zbyt krótkiego sznurka. Skrzywił się pod materiałem maseczki, przez ułamek sekundy rozważając czy dobrym pomysłem będzie podsadzenie jednej z uczestniczek. Z pewnością pomysł był nie tylko dobry, ale wręcz znakomity, zakładał jednak, że głównie dla niego. Zanim się więc zorientował, nogi już uginał w kolanach, by w chwilę później podskoczyć, wczepiając się w uwieszoną klapy linkę.

siła (121) - sukces;



従順な


Warui Shin'ya

Ejiri Carei, Yakushimaru Seiya, Mamoritai Akari, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi, Saga-Genji Momoka and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

Sro 8 Maj - 23:14
O tym, że mogła zwracać na siebie uwagę - wiedziała. I niekoniecznie tylko chodziło o to, jak wyglądała, w końcu branża filmowa bardzo wyraźnie udowodniła, jak ważna była uroda i - młodość. Biorąc jednak pod uwagę, że z nią była w tej zgromadzonej nietypowo grupie, jeszcze tylko jedna kobieta. Mniejszości w każdym przypadku, naturalnie pociągały za sobą zainteresowanie. To przyjazne i niekoniecznie, na wielu poziomach. Chcieli czy nie - każde z obecnych niosło ze sobą jakieś pierwsze wrażenie. Czy mylne - ocenić każde miało później. W końcu, spędzić mieli ze sobą całe dwa tygodnie.
Wydawało się, że uczestnicy skupiali się na ocenie - począwszy od zebranych, po otoczenie, z mrocznym wnętrzem ich tymczasowego domu. Carei, wolała jednak ludzi, na myśl o zaschłych w murach budynku tajemnicach, przechodziły ja ciarki. To sprawiało, że śmielej śledziła poczynania swoich towarzyszy. A na moment, w którym zetknęła spojrzenie ognistowłosym, coś zakołysało się w oczach jaśniej, filuternie, jakby swoim gestem trącił wrażliwą na rozbawienie strunę. Uniosła lekko dłoń, by smukły palce przytknąć do ust, jakby chciała uciszyć chłopaka, bo przyłapał ją na czymś niecnym.
Cieszył ją fakt, że naprawdę nie była sama. Bujdy czy nie, podobno w każdej historii tkwił ziarno prawdy. Na reakcję Momoki, sama drgnęła mimowolnie, patrząc jednak łagodniej, ciepło, jakby uśmiechem mogła dodać dziewczynie otuchy. Pamiętała sama, jak kiedyś robiły na niej medialne skupiska ludzi. Ale były tu obie, czy myliła się twierdząc, że i dla niej była to szansa? - Wystraszyłam cię? - musnęła leciutko kobiecy nadgarstek - nie chciałam - dodała cicho - i jasne, idziemy na górę - potwierdziła, wciąż ściszonym głosem, nie chcąc prowokować zapewne i tak krążącego w żyłach niepokoju. Każdy potrzebował czasu na oswojenie - we własnym tempie.
Pewność z jaką odezwał się do niej chłopak z charakterystycznym wulgarnym akcentem, wywołał w niej rezolutną ciekawość - Mogę mieć nadzieję, że ten filtr działa skutecznie na wszystkich - Ta sama ostrość, z jaką jej odpowiadał dawała równoczesną pewność - albo jego poczucie - że naprawdę był zdolny ją ochronić - Zapamiętam, zawołam, jeśli się taki pojawi - a w stwierdzeniu, ciężko było nawet doszukać się żartu, bo Carei była pewna tego co mówiła. Krzyczałaby zapewne najgłośniej na świecie, byleby tylko ktoś pojawił się w progu, JEŚLI rzeczywiście miały pojawić się jakiekolwiek duchu. Na samą myśl, dreszcze ciągnęły się przez skórę, niby rozbiegane mrówki.
Nie pozbyła się nawyku obserwacji. Coś kusiło ją za każdym razem, gdy chwytała w pęta własnych, czarnych jak parzona kawa źrenic - te cudze. Podobnie, utrzymała się przy Panie Czarującym, jak zdążyła określić chłopaka, prawdopodobnie niewiele od niej starszego. Trudno jej było nawet zgadnąć, czym mógł się trudnić. Wydawał się z naturalną werwą wiązać w komunikacji, jednocześnie - cóż patrząc na budowę ciała - robił wrażenie kogoś bardzo aktywnego fizycznie - Jestem pewna, że sobie z tym poradzisz - mówiła, odwracając wzrok, w którym mimo rozbawienia, zakiełkował cień zawstydzenia. Miała jednak wystraczająco wiele powodów, by skupić się na czymś zupełnie innym, bo ich niekonwencjonalna drużyna powoli rozdzielała się na grupki. Najstarszy z nich - zniknął w ...łazience? Każdy czymś się zajął. Każdy na coś liczył.
Widziała w bezpośredniości Waruia ważny atut, który zapamiętać jeszcze miała na później. Przez gest, z jakim przygarnął chłopaka w okularach mogła wierzyć, że nie bał się bliskości. Cecha, której zbyt często jej brakowało - znowu na wielu poziomach. I razem z Momoką, jako pierwsze wspięły się na schody. Wysunęła nawet dłoń w jej kierunku, w zachęcie, że jeśli chciała - mogła, ale nie musiała ją chwycić. Niezależnie od decyzji - prowadziła na górę, od czasu do czasu zerkając przez ramię za siebie, dla pewności, że nie zostały same. na szczycie, rozejrzała się, w pierwszej kolejności dostrzegając uchylone drzwi do pomieszczeń - może ten? - wskazała dziewczynie na pokój nr 5 - tylko jeden był zamknięty i mimo wszystko, nie chciała być niego blisko - zostaniecie tu? - zwróciła się jednocześnie do obu panów. Stanęła naprzeciw towarzyszy, nogi skrzyżowała lekko, dłonie zaplotła za siebie, a na usta wplotła jeden z jaśniejszych uśmiechów, jakie potrafiła. Przechyliła przy tym głowę, pozwalając by czarny warkocz zsunął się na ramię - Ejiri Carei - dygnęła nawet lekko. Wiedziała, że być może dla niektórych - nazwisko może być znajome. Nie dlatego kim była ona sama, ale - jej nieżyjący tragicznie ojciec, aktor i gwiazda - przyjemnie mi was poznać - dodała dźwięcznie, bo rudowłosy miał rację. 14 dni to bardzo długo, gdy miało się z kimś kontakt właściwie 24/h. Uwagę bezpośrednio przeniosła na okularnika, zastanawiając się, czy uda mu się przejąć inicjatywę, potem zrobiła krok ku dziewczynie - czym się zajmujesz... - zdążyła urwać pytanie, bo "...któreś zatrzaśnie się w składziku" oraz "Widzicie to?"
kazało jej oddać cień źrenic i całą uwagę mówiącemu. Pierwszy, nasuwający się komentarz miał być pytaniem - czemu w ogóle ktoś planował się w składziku zamykać - ale ledwie rozchyliła malowane czerwienią wargi, a wzrok pognał do wiszącego pod sufitem sznurka oraz klapy, którą jej wskazano. Uniosła brwi i już chciała choćby gestem powstrzymać, gdy Shinya przystąpił do siłowego działania. Zdecydowanie nie trzymała się go cierpliwość, a le trzymała się siła. Po skórze wspięło się nieumiejętne ukryte drżenie - coś tam jest? - rzuciła bardziej w przestrzeń, jeszcze zanim usłyszała zgrzyt otwierającej się klapy.

@Warui Shin'ya  @Shiba Ookami  @Saga-Genji Momoka  @Hasegawa Izaya  @Yakushimaru Seiya  @Isei Yoshiro


14 Nawiedzonych Nocy 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Warui Shin'ya, Yakushimaru Seiya, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi, Saga-Genji Momoka and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Mistrz Gry

Czw 9 Maj - 1:17
Klapa w geście buntu zaskrzypiała ostrzegawczo, jednakże pod naporem siły oraz ciężaru ciała rudowłosego mężczyzny wreszcie była zmuszona ulec. Z wyraźnym oporem uchyliła swe wrota, jednakże wysuwającej się drabiny nikt nie mógł przewidzieć. Ta opadła gwałtownie i na tyle szybko, że stojący najbliżej Warui nie miał szans na reakcje i odskoczenie, by uniknąć konfrontacji. Brudne i zatęchłe drewno uderzyło w jego czoło, co na jedno uderzenie serca lekko zamroczyło mężczyznę. Trwało to jednak tak ulotną chwilę, że ostry i przeszywający ból rozlał się po jego czole. Nie było otwartej rany i krwi, choć bladą skórę pokryło skórne zdarcie, czerwień opuchnięcia oraz nieprzyjemne pulsowanie. Już teraz było wiadomo, że w okresie następnym dni pojawi się siniak, który będzie mienił się różnymi barwami.
Dopiero teraz dotarła do was inna świadomość. Że gdyby nie (heroiczne) poświęcenie mężczyzny (choć wykonane nieświadomie), ofiarą bliskiego spotkania z drabiną stałaby się Ejiri, jako że stała najbliżej. Mówią, że bohaterowie czasami rodzą się w nieszczęściu. Kto wie, być może jest w tym ukryta jakaś prawda.

Strych okazał się sporym pomieszczeniem, choć jak można było się tego spodziewać - wyjątkowo zakurzonym. Wchodząc na górę i pokonując kolejne stopnie zdradliwej drabiny, w wasze nozdrza uderzał coraz to bardziej ostry i ciężki do zidentyfikowania zapach, który kręcił w nosie i drażnił wasze gardła. Dostrzegliście sporo starych pudeł przeróżnej wielkości, gdzie większość z nich zdążyła już zgnić przez te wszystkie lata. Z sufitu zwisały stare, potargane szarfy, które zapewne w dawnych latach pełniły funkcję czegoś na wzór baldachimu czy innej dekoracji - teraz jednak porzucone lawirowały na wietrze wybitego okna nieopodal wejścia na górę.
Po prawej stronie, na manekinie pozbawionym głowy dostrzegliście starodawną suknię ślubną, skromną i nieco pożółkłą przez goniący czas, przykrytą półprzezroczystą folią. Po lewej za to stało sporej wielkości lustro skryte pod starą, zacerowaną płachtą. Oprócz tego była tu stara szafa z pękniętymi z jednej strony drzwiami, które ledwo wisiały na zawiasach.

---------

Shin'ya (zręczność) - Brak sukcesu
Ci co weszli na strych - możecie rzucić na percepcje (wzrok)

@Warui Shin'ya @Saga-Genji Momoka @Hasegawa Izaya @Ejiri Carei
Mistrz Gry

Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Saga-Genji Momoka

Czw 9 Maj - 21:55
Ucieszyła się - na razie jeszcze w duchu - na pozytywne nastawienie dziewczyny. Na szczęście obcowanie z dorosłymi różniło się od przebywania w szkole. Można było odpuścić sobie podążanie za natrętnymi myślami straszącymi przed gnębieniem i wytykaniem palcami za wyróżnianie się nawet chociaż troszkę. Dopiero teraz pozwoliła sobie zdać sprawę, że każdy z uczestników jest unikatowy, a postawy oraz aparycja różniące się od siebie są wręcz czymś wyczekiwanym - w końcu to program telewizyjny..

Przysłuchiwała się wymianie zdań Ejiri i Yoshiro, jakby udając, że liczba mnoga słowa w zdaniu wypowiedzianym przez mężczyznę wcale jej nie dotyczyła, a ona była tylko świadkiem toczącej się rozmowy. Wpatrywała się w swoje dłonie próbując ocenić, czy poradziłaby sobie sama z przeniesieniem pryczy. Lata treningów walki wręcz sprawiły, że na jej ramionach można było dojrzeć zarysy mięśni, a dłonie zdawały się należeć do dużo starszej osoby zajmującej się pracą fizyczną. Paznokcie zawsze miała krótkie, niektóre różniące się kształtem bardziej od innych. Pewnie przed udziałem w reality show powinna była odwiedzić manikiurzystkę, ale jej tendencja do prokrastynacji zupełnie wypierała takie rzeczy z głowy. Dzień przed wyjazdem praktycznie ją zaskoczył, i w sumie to nie była do końca pewna co dokładnie ze sobą spakowała.

Po raz kolejny już dzisiaj, z zamyślenia wyrwała ją dłoń Ejiri, którą z nieznanym dla siebie zapałem chwyciła. Gdyby dobrze się przyjrzeć, pod makijażem można było nawet dostrzec czerwień, która od razu wkradła się na jej twarz. Podążyła za nią na górę uważnie patrząc pod nogi - z jednej strony, aby przypadkiem się nie potknąć, a z drugiej żeby przysłonić oblaną rumieńcem twarz fioletową grzywką. Ośmieliła się dopiero podnieść wzrok przy progu pokoju, na który wskazała jej towarzyszka. Pokiwała głową na znak zgody, jednocześnie zerkając w kierunku zamkniętego pokoju. Przechyliła lekko głowę, zastanawiając się co mogło być w jego środku. Dreszczyk emocji przeszedł przez jej ciało, przyprawiając ją o gęsią skórkę. Opuściła rękawy koszuli, które do tej pory były zwinięte przy jej łokciach. Gdyby ktoś pytał, zrobiło się jakoś zimno..

Gdy Ejiri stanęła im naprzeciw, Momoka oparła się o ścianę przy wejściu do pokoju i pozwoliła sobie wreszcie zlustrować mężczyzn przebywających z nimi na górze. Uśmiechnęła się delikatnie, nawet z pewnego rodzaju uznaniem, na widok czerwonych włosów jednego z nich. Ten kolor był zawsze numerem dwa na jej liście odcieni do przetestowania jeśli chodzi o fryzury. Brakło jej odwagi na noszenie czerwieni, dlatego też doceniała osoby, które nie przejmują się aż tak opinią innych. Nawet lekko im zazdrościła, biorąc pod uwagę własną osobowość i kłopoty z odnalezieniem się w społeczeństwie.
- Momoka. - powiedziała, celowo unikając swojego nazwiska. Nie przepadała za nim szczególnie ze względu na dwa człony, wydawało się jej takie jakieś za długie. Zresztą i tak wolała, żeby zwracać się do niej po imieniu.
Już miała odpowiedzieć jej na pytanie, gdy mężczyzna postanowił otworzyć starą klapę. Zakasłała w ściśniętą dłoń, drugą machając w powietrzu starając się odgonić chmarę kurzu, która opadła w ich stronę razem z drabiną. Widząc, że Shinya oberwał w czoło zapomniała o kaszlu i podeszła bliżej, aby upewnić się, że nie dorobił się krwawiącej rany. Odetchnęła z ulgą widząc, że nic takiego się nie wydarzyło, ale dla pewności zapytała - Wszystko w porządku...? Może w kuchni znajdzie się trochę lodu..
Poczekała chwilę na odpowiedź, a potem dała się ponieść ciekawości - temu głosikowi w głowie szepczącemu co jest na strychu?. Nie zwlekając ani chwili dłużej chwyciła się drabinki i wspięła się na górę. Z każdym wdechem drażniącego zapachu zaklinała się w duszy, że może jednak trzeba było poczekać na innego śmiałka, który chciałby pójść pierwszy. Widok sukni ślubnej sprawił, że szybko zapomniała o irytującej woni drażniącej jej nozdrza. Podeszła najbliżej jak się dało i wyciągnęła swój notesik z ołówkiem. Ostrożnie zdjęła folię z manekinu i odłożyła ją na bok. Z największą delikatnością dotknęła materiału, starając się wyobrazić osobę, która kiedyś nosiła tę kreację. Następnie odsunęła się lekko na bok, umożliwiając kolejnym osobom przyjrzenie się manekinowi. Bez słowa zaczęła szkicować suknię, snując jednocześnie pomysły na przyszły artykuł, w którym opisze ich znaleziska.

@ISEI YOSHIRO @EJIRI CAREI @YAKUSHIMARU SEIYA @HASEGAWA IZAYA @WARUI SHIN'YA @SHIBA OOKAMI




あなたのことは決して忘れない.
Saga-Genji Momoka

Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Yakushimaru Seiya

Czw 9 Maj - 21:57
Nie zaczynało się dobrze, ale nie wyglądało na to, by Seiya robił sobie z tego cokolwiek. To nie tak, że urodził się bez wbudowanego systemu ogłady – takt utracił gdzieś po drodze, dlatego zniechęcone spojrzenie rudowłosego nie sprawiło, że magicznie zaczął zastanawiać się nad swoim postępowaniem. Spojrzenie ciemnych tęczówek nienaturalnie upstrzonych plamkami błękitu bez wahania ścięło się ze spojrzeniem nieznajomego, jak w odbiciu lustrzanym przybierając niemalże ten sam wyzywający wyraz. Atmosfera może i zaiskrzyła, gdy gdzieś w powietrzu pojawiło się dziwne napięcie – nie była to jednak miłość od pierwszego wejrzenia.
  Dla Yakushimaru nie było to niecodzienne zjawisko, z którym nie tyle, co się oswoił, ale zaczął traktować je jak naturalną część życia. Czasem odnosiło się wrażenie, że złość napędzała go do działania i była mechanizmem bez wmontowanej regulacji – wystarczyło nacisnąć odpowiedni guzik. Nie zawsze taki był, ale nawet wtedy uważano go za trudnego, a teraz nie robił nic ponad to, by przynajmniej dawać ludziom powód do uważania go za trudnego.
  Wypuścił powietrze przez zęby z charakterystycznym „tsk”, gdy ręka drugiego czarnowłosego opadła na jego ramię. Była to pierwsza oznaka przekroczenia jakiejś niepisanej granicy.
  — Ta? A wiesz co ja widzę? — stwierdził, zerkając aluzyjnie na dłoń, którą chłopak już zsuwał z jego ramienia. Po czym, nie czekając na żaden przejaw zaciekawienia ze strony chłopaka, dodał: — Że sobie kurwa za dużo wyobrażasz.
  Pokręcił głową na boki i poprawił czarny materiał podkoszulka na ramieniu, gdy ostentacyjnie otrzepał je ręką, co w dość oczywisty sposób dawało do zrozumienia, że nie przepadał za przyjacielskimi gestami czy za jakimkolwiek dotykiem. Nie trudno było się temu dziwić – nie każdy przepadał za zaliczaniem pierwszej bazy z obcymi.
  — Mhm. Może — mruknął zdawkowo, gdy przeglądał zawartość lodówki. Sięgnął po dwa opakowania wędlin i obejrzał je z obu stron, sprawdzając daty ważności. Niektóre z nich mogły trzymać się krócej, a to oznaczało, że na wybrzydzanie nie było miejsca i trzeba było zjeść to, co im zostawiono w odpowiedniej kolejności. — O ile ktoś tu nie wpierdala za dwóch. Raczej trudno było przeoczyć tego wielkiego typa. — Odstawiwszy wędliny na półkę, wymownie wskazał kciukiem na drzwi za swoimi plecami, orientacyjnie wskazując na to, że mężczyzna kręcił się gdzieś po domu. Chwilę później zamknął lodówkę i podniósłszy się na równe nogi, wreszcie spojrzał na resztę zapasów, o której wspominał nieznajomy. — Tak czy inaczej raczej nie ma co liczyć na podjadanie ani kurwa na koncert życzeń.
  Czasami doceniał, że nie był przyzwyczajony do przesadnych wygód i miał nadzieję, że wśród obecnych nie trafiła się żadna księżniczka w typie francuskiego pieska. Mieli za to perfekcyjną panią domu, co dostrzegł, gdy opuścił niewielką spiżarnię i wrócił do jadalni. Z niejakim sceptycyzmem przyjrzał się wywijającemu miotłą chłopakowi, ale z drugiej strony dobrze, że ktoś odnalazł zapał do tej pospolitej czynności. Yakushimaru skrzyżował ręce na klatce piersiowej i rozejrzał się po całej otwartej przestrzeni. Postąpił parę kroków ku pokojom ze wzrokiem uniesionym ku balustradzie na pierwszym piętrze, a później zajrzał w głąb pustego holu.
  — Jakieś to kurwa dziwne — rzucił nagle, mrużąc powieki. Jako że jego jedynym towarzyszem był teraz brunet (@Isei Yoshiro), widocznie został zmuszony do tego, by słuchać jego wywodów. — Mam na myśli cały rozkład tego domu. — Wymownie zatoczył ręką niewidzialne koło, jakby chciał nim objąć całe otoczenie. — Żadnego salonu i cała masa jakichś kurwa bezsensownych pokoi w tym samym stylu? Wygląda na to, że ingerowali we wnętrze bardziej niż to konieczne. Za chuja nie wiem, co mamy tu robić przez czternaście dni. Chyba po prostu się nie pozabijać – mówiąc to, skubnął palcami kawałek kwiecistej tapety i zerwał niewielki strzęp ze ściany. — Ciekawe czy mają tu gdzieś telewizor. Tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty czwarty to kurwa nie aż takie zamierzchłe czasy.

@Isei Yoshiro  @Warui Shin'ya  @Ejiri Carei  @Hasegawa Izaya  @Saga-Genji Momoka  @Shiba Ookami  @Mistrz Gry
Yakushimaru Seiya

Warui Shin'ya, Ejiri Carei, Shiba Ookami, Hasegawa Izaya, Matsumoto Hiroshi, Saga-Genji Momoka and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku